nadzieja zniknęła dużo szybciej niż się pojawiła, bo nadchodziła maleńkimi kroczkami, wolno, jak ślimak. ja tkwiłam. uśmiechałam się. uwalniałam się. brakowało mi powietrza. i żyłam w zawrotnym tempie, jakby chcąc zapełnić puste dziury po tej idiotce w zielonej sukience, która sikała mi do herbaty. wrażenie pustki było tylko czasami. ono nie ma sensu. zapełniam je nimi.
|