jeszcze jakieś 10 minut temu siedziałam na kompie otulona kocem. przede mną stał ogromny kubek herbaty, a brat z pokoju obok krzyczy że straż pożarna jedzie w naszym kierunku. serce mi się zatrzymało. ręce zaczęły trząść, a przed oczyma robiło mi się ciemno. wybiegłam razem z połową domu na zewnątrz. pojechała dalej. jakieś 100 metrów od nas paliło się coś. jakaś łąka po której jeszcze dziś biegałam razem z psem. w brzuchu mi się wszystko przewróciło. staliśmy tak każdy w swojej piżamie. ja w króciuteńkich spodenkach i koszulce o rozmiar za dużej. trzęsłam się z zimna. moje kasztanowe włosy porywał wiatr, a stopy jakby przykleiły się do zimnego chodnika. - choć już, wszystko jest w porządku. - powiedział tata obejmując mnie. wszyscy wiedzieli jak w takich sytuacji boję się. jak bardzo w takich sytuacjach potrzebuję pomocnej ręki bo mam złe wspomnienia.
|