Pojawił się mimo wszystko, mimo pustki w sercu, mimo zamierającej jak mały kwiatek bez wody, nadziei. Usiadł na moim łóżku i spojrzał na mnie rozbrajająco, pełnym miłości wzrokiem. Pozwolił usiąść obok siebie, oprzeć głowę o jego ramię. -Gdzie byłeś? Nie znikaj tak nagle. Poczułam, że się uśmiecha, milczał. Pocałował mnie w czubek głowy. Ociągając się, powoli, wstał i wyszedł. Czułam, że wróci. Nikt inny nie potrafił wypełnić pustki, jak On sam.
|