'Kiedy mnie odwiedził, poczułam delikatny niepokój. Przecież minie – myślałam. Nie zaatakował znienacka, skądże. Zapowiedział się. Coś tam wspomniał, że przyjdzie, ale że będzie tak długo – nie nadmienił. Z początku udawałam, że go nie ma. Udawałam, że nie czuję – bo czułam ledwo, ledwo. Nie chciałam być nieuprzejma – u innych gości dłużej; u mnie będzie przez moment – poczekam, aż sam zrozumie, że czas się wynieść. Nie wyniósł się. Przeciwnie, rozgościł się na dobre, a raczej na złe. Bo nic dobrego mnie z jego strony nie spotkało. Ból'.
|