Wparowała do jego mieszkania i stanęła na środku pokoju; cała mokra od deszczu, w sukience, która cudownie oblepiała jej ciało. Spojrzał na nią rozbawiony, unosząc jedną brew do góry czekając na jakieś wyjaśnienie. Właśnie chciał coś powiedzieć, kiedy ona po prostu zaczęła mówić, wpadając w słowotok. 'Nie chcę żadnych deklaracji i wielkich słów. Nie chcę śniadań do łóżka, czy róży na dzień kobiet. Chcę z Tobą rozmawiać o tym, że jest ładna pogoda, że wykład akurat był nudny, że potrzebuję nowych butów. Chcę Ci marudzić, że przytyłam kolejne kilo, że nie mam nic do ubrania i że kończą mi się kosmetyki. Chcę, żebyś był, a nie bywał.' Skończyła, a on wstał i z tym swoim ironicznym uśmiechem podszedł do niej, ujmując jej twarz w dłonie. Zbliżył swoje usta do jej warg. 'No to idziemy zamówić pizze.' Powiedział krótko i zaśmiał się cicho. Złapała go za rękę. 'Jeśli mnie teraz nie pocałujesz, to...' Zająknęła się. 'To co?' Mruknął. 'To ja to zrobię.' Nie czekał długo.
|