[cz.1.] robiło się coraz zimniej. poprawiając i otulając szyję szarym szalikiem usiadła na jednej z ławek w parku. było już dość ciemno. księżyc i srebrne gwiazdy przebijały swój blask przez mokre od deszczu gałęzie drzew, rozpościerających się nad jej głową. wiatr bezszelestnie otulał jej aksamitne policzki, które z każdą chwilą nabierały coraz więcej barwy pudrowego różu. pocierając ręce z zimna, niemo wpatrywała się w dróżkę. nagle zobaczyła na niej cień. bez zbędnych zastanowień od razu stwierdziła, że to on. poznała tę budowę ciała, zarys silnych mięśni i kruczo-czarne rozwiewane przez wiatr włosy.
|