Tamten wieczór nie był taki jak zwykle. Czułam większą pustkę. Większy lęk i rozpacz. Nawet więcej łez spływało po zapadniętych policzkach. Nie mogłam zrozumieć dlaczego. Dlaczego tak bardzo byłam zagubiona, zrozpaczona. Zachciało mi się retrospekcji... Jakby nie wystarczyła nieznośna teraźniejszość i wciąż powracająca przeszłość. Tysiąc pytań, wspomnienia i chore myśli wypełniały mój pokój. Czarno-białe ściany krzyczały z bólu jaki im zadawałam. Z dźwiękami symfonicznej muzyki zasnęłam. Obudził mnie ból. Ból każdej części ciała. Herbata. Zielona herbata na pewno pomoże. Myliłam się. Zrobiłam kakao. Znowu się myliłam. Wyszłam z domu, krzycząc prosiłam o wiatr. Prosiłam, żeby zabrał ze mnie to okropne uczucie beznadziejności, pustki i strachu. Chciałam znaleźć sens. Jakikolwiek. Coś, co potrafiłoby utrzymać mnie na powierzchni... Nie chciałam, żeby kolejny dzień zaczął się tak jak każdy poprzedni. Bezsilna położyłam się na łóżku i płakałam. I kolejny raz zamykam się w swoim świecie...
|