Każdy z problemami miłosnymi leci do mnie. Płacze, szlocha i mówi, jak jest Jej/Jemu ciężko. A ja cierpliwie siedzę, przytulam, słucham i pocieszam. I po wszystkim zawsze padają zdania, że jestem wzorem do naśladowania. Że jestem silna, że nikt mnie nie potrafi zranić, że nigdy nie płakałam przez drugą osobę, że swoje uczucia trzymam na wodzy i nie pozwalam im wypłynąć…wtedy wzruszam tylko ramionami i odwracam wzrok. Nie potrafię przyznać się, że tak naprawdę jestem słaba, rani mnie tak wiele osób, ilość łez jakie wylałam w swoim życiu była ogromna, a moje uczucia targają mną ciągle…nie potrafię odebrać im tego, by właśnie swoją siłę czerpali z mojego pozornego zachowania. /pinkmiracle
|