Na początku śmierć była bajką odległą od tej mojej. Ludzie wydawali się wieczni. Wszyscy silni, zdrowi, szczęśliwi, piękni a co najważniejsze żywi. Potem następowały maleńkie zdziwienia na widok czarnego samochodu ze sznurem czarnych postaci chowających twarz w dłoniach. Wszystko było obce. I ziemia. I trumna ześlizgująca się w jej głębie. I te smutne łzy. Pogrzeb? Przecież to było smutne, wolne i szare przyjęcie, gdzie wszyscy zamiast pić słodkiego szampana, nerwowo spoglądali do drewnianej skrzynki i odchodzili z płaczem. To się stawało coraz wyraźniejsze, sama zaczęłam podchodzić do tych wzbudzających sensacji skrzynki. Bladość. Zamknięte oczy. Nic ciekawego. Zero uczuć. I znowu dziwne pytania. Niby już uzyskałam odpowiedzi. Rozumiem. Ale nie chcę się w to bawić. Oddajcie mi każdego kogo zażądam. Natychmiast!
|