szli ścieżką w parku trzymając się za ręce. czule uśmiechali się do siebie, śmiali radośnie i obsypywali się pocałunkami. każde z nich dusiło w sobie ból i rozpaczliwą ochotę ucieczki. nie kochali się jak dawniej kiedy to on zabiegał o jej względy, a ona udawała niedostępną zbywając adoratora nieśmiałym uśmiechem. znudzeni sobą trwali w związku, który stał się ich klatką. lecz bali się tego co ich mogło czekać, gdyby się rozstali. i mimo, że potrafili by żyć bez siebie jednak trwali w złudzeniu. obawiali się nieprzespanych nocy pływających w gorzkich łzach na statku zbudowanego ze wspomnień, które bolą. udawali szczęście, byli przyzwyczajeni do pustego okazywania uczuć. udawali miłość...
|