To kim jestem, nie powinno ulegać żadnych komentarzom. Wasze słowa są całkowicie zepsute, ześlizgują się z mojego ciała, są ohydne, jak zielone kalosze do sraczkowatego sweterka w zielono-żółte kwiatuszki. Nawet nie próbuję zatrzymać ich dłońmi, bo wiem co mogłoby się z nimi stać. Byłyby takie same jak wasze fałszywe oczy zostawiające śmierdzący śluz. I powiedzie, jak możecie mówić cokolwiek, nie wiedząc kim jestem? Mój chaos nosi imion miliony, moja samotność jest wybierana dobrowolnie, dobierana do pogody i koloru bluzki. Mój uśmiech bywa smutny, bywa radosny, mówi o mnie najwięcej, ale nie możecie mną kierować, widząc go. Kiedy chcę z wami być, jestem, ale kiedy nie ma mnie, widocznie nie mam na to najmniejszej ochoty. Nie chcę może wtedy słyszeć waszych słów, widzieć waszych gestów. Zrozumcie, że może czasami się Was boję.
|