[cz.1]Była sobota, jakoś po dwunastej. Taka piękna pogoda a ja siedziałam w domu. Hmm... może wyciągnę Julę na plac zabaw. Nie byłyśmy już dziećmi, ale lubiłyśmy sobie tam siedzieć kiedy była ładna pogoda z colą i słonecznikiem. Usiadłyśmy na krzesełkach karuzeli. Siedziałyśmy i milczałyśmy. Naszą ciszę zakłócił głośny hałas. Popatrzyłam w stronę drogi. To quad kolesia, którego znałam z widzenia ze szkoły. Podjechał bliżej. Zsiadł i powiedział:
-Siemanko .
-Siema .
-Co tak słabo ? -zapytał z uśmiechem na twarzy, a Julia zeszła z karuzeli i usiadła na ławce popijając colę- pokażę Ci jak to się robi.
-Nie nie trzeba .
-No daj spokój, nie peniaj- usiadł i złapał z kółko. Kręcił coraz mocniej. Zaczęłam krzyczeć.
-Niee! Szymon! Przestań! Zatrzymaj to!- nie mogłam się skupić na niczym innym, ale wiedziałam, że jeśli przeżyję to go zabiję.-Stooop!
W pewnym momencie zeskoczył. Szybko złapał mnie za rękę i pociągnął. Upadł na plecy, a ja wylądowałam nim. Minęła dłuższa chwila zanim ....
|