Siedziała na drewnianej ławce nad stawami. Duży plecak i torba swobodnie leżały tuż przy jej nodze. Ze zdenerwowania obgryzała paznokcie, rozglądając się na boki. Co chwila spoglądała na telefon by zobaczyć, która godzina.Serce waliło jej niczym big ben o północy w Londynie. Zaraz miała iść na pociąg bo miała dość tego cholernego życia i udowadniania że nikt jej nie wierzy a zwłaszcza chłopak którego naprawdę kocha szła długą drogą rzucając kamyki gdy wsiadała do pociągu ktoś chwycił ją za ramie i mocno ją pociągnął to był on ! zdążył w ostatniej chwili a później wszystko sie zmieniło i żyli długo i szczęśliwie
|