Oni przychodzili i odchodzili. Zostawiali mnie samą po raz pięćdziesiąty, zapominali kluczy, chusteczek czegokolwiek, tak więc wracali po nie. Znów pachniało słońcem. Znów wydawało mi się ,że potrafię ich zatrzymać. Tak naprawdę potrafiłam sobie tylko wyobrazić ,że posiadam ich już na zawsze. Czarowali mnie jak sympatyczne wróżki. Tak cudownie się uśmiechali, przytulali, a gdy się odwróciłam uciekali chaotycznym krokiem. I znów pachniało słonymi łzami.
|