i znowu usiadła na parapecie późną nocą. tym razem jednak bez słuchawek w uszach, bez łez na policzkach. otworzyła okno. w jego ogromnej, cudownie pachnącej bluzie nie było jej zimno. wypalała kolejnego papierosa, czekając na dzwony wybijające północ. w ręku prawie pusty kieliszek po winie. czerwonym. takim, jakie zawsze pili razem. z chwilą wybicia północy tylko cicho westchnęła, w myślach wyznając mu miłość. po policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. dopalając papierosa, dopijając wino obiecała sobie, że to już ostatnia wylana przez tego idiotę. zamknęła okno i położyła się do łóżka w jego ogromnej bluzie. dokładnie tak, jak zrobiła pół roku temu. / smacker_
|