dopamina buszujaca w moim organizmie sprawiala ze dzien w dzien eksplodowalam szczesciem ktore emitowalam w promielniu najblizych 150 metrow . kazdy kolejny dzien byl nieprawdopodobnie o stokroc gorojacy od poprzedniego . moja osobista krynica inkretu szczescia byles ty . arszenik sobie sama kupilam po twoim odejsciu gdyz nie bylam w stanie chocby tym sladowym zyc ze swiadomoscia ze od dzis kazdy kolejny dzien bd nieprawdopodobnie szmatlawszy od poprzedniego . od pstrykniecia palcem bo tobie zachcialo sie niwelowania tej pieprzonej rownowagi . do ktorej moglam juz sobie tylko tesknic .
|