Pamiętam naszą pierwszą kłótnię. Tego dnia musieliśmy wyjechać za granicę, z powodu jakiejś sesji. Posprzeczaliśmy się już w drodze na lotnisko, a w samolocie nie zamieniliśmy ani jednego słowa. W hotelu zamówiłeś dwa pokoje, nie jeden. Siedziałam na łóżku ocierając łzy, które odważyły się spłynąć po policzku. Wtedy rozległo się ciche pukanie do drzwi. Po prostu wiedziałam że to ty. Zajrzałeś, uśmiechając się nieśmiało. W dłoni trzymałeś bukiet pachnących róż. -Mogę wejść? -Do pokoju, czy do mojego serca? Ostrzegam. Mogę cię wywalić z obu tych miejsc. Będzie bolało do końca życia.
|