Barykaduję się u siebie w pokoju i zabieram się do przeglądania szuflad i szafy. Parę miesięcy temu kupiłam sobie pończochy i nie mogę ich teraz znaleźć. Po co ja trzymam w szufladach tyle rzeczy! Piżamy, których ani razu nie włożyłam, zegarki, których nigdy nie zaniosę do naprawy, nienapoczęte, przeterminowane kosmetyki, torebki papierowe z samolotu, staniki z fiszbinami, których nigdy nie noszę, bo mnie uwierają, szaliki, pozostawione u nas przez gości, stare okulary, długopisy i pióra bez atramentu, klucze bez przydziału, wstążki do włosów, elektryczne lokówki, gula wosku - nieużywanego, bo śmierdzi naftą, zdjęcia z zimy, karteczka od Niego, dołączona do bukietu kwiatów, przysłanego mi następnego ranka po naszej pierwszej nocy: 'Jesteś najważniejszą sprawą, jaka mi się w życiu wydarzyła... Kocham Cię... XXX'. Wyjmuję karteczkę spośród całego tego chłamu, który wprost wylewa się z szuflady komody. Boże, ileż to czasu! Pismo takie jak teraz: silne, proste, no, może trochę bardziej zao
|