Przeraźliwie bała się go zostawiać, nawet na chwile, by otworzyć drzwi, przygotować mu coś do jedzenia lub iść do toalety, na wypadek, gdyby wybrał sobie te właśnie porę na odejście. Kiedy wracała do jego łóżka, zamierała w pełnej przerażenia ciszy, nasłuchując jednocześnie jego oddechu i przyglądając się klatce piersiowej, by dostrzec jakiś ruch.
Ale jemu zawsze udawało się przetrwać...
|