godzina 6.30. wrzuciłam telefon pod poduszkę i otuliłam się ciepłym kocem z tekstem - jeszcze chwilunia. z uśmiechem budzę się po 'minucie'. patrzę na komórkę, a tam 7.19. - kurwa! - krzyknęłam wstając i biegając po domu. nie mogłam znaleźć swoich spodni, skarpetek, a nawet jednego buta. jak zwykle wbiegłam do szkoły kilka minut po dzwonku. to już się u mnie staję tradycją./ happylove
|