wracając do domu od koleżanki szłam przez park, to było koło 20 zimą, było ciemno, cholernie się bałam . szłam i trzymałam w jednej dłoni gaz pieprzowy, na wypadek gdyby coś się miało stać, a w drugiej telefon, którego miałam zamiar użyć gdybym zauważyła ,że zbliża się ktoś i może się coś stać . bałam się wszytkiego co mnie otaczało, najbardziej obawiałam się że ktoś wychyli się zza drzewa i będzie próbował mnie skrzywdzić. myślałam tylko o szybkim powrocie do domu i zadzwonieniu do ciebie że wróciłam i jestem cała, w jednym kawałku. w pewnym momencie zgasły światła przy ścieżce w parku, serce mi stanęło. wykręciłam twój numer, ale nie nacisnęłam zielonej słuchawki. po chwili usłyszałam ciche szepty. przyśpieszyłam. ktoś zaczął się głośno śmiać , wystraszyłam się i pobiegłam. uciekając nie słyszałam nic poza moimi myślami, że coś się stanie, coś pójdzie nie tak. zadzwoniłam do ciebie i powiedziałam że potrzebuje pomocy. po paru minutach byłeś już obok mnie i trzymałeś.. cz1.
|