Każdy dzień dłużył jej się niemiłosiernie. Miała wrażenie jakby trwał przez tydzień. Codzienna pustka i monotonność dobijały jej słabiutką psychikę. Każda porażka, niepowodzenie były niczym iskierka, która mogła rozpalić wielki ogień w jej duszy. Zaniosła by się wtedy wielkiem płaczem, a w jej głowie pojawiło by się tysiące myśli, często absurdalnych i tragicznych. Była jedną wielką bombą zegarową, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Nie potrafiła panować nad tym. Żadne terapie, leki, nawet przyjaciele, nic nie mogło jej pomóc. Ona po prostu stała się kłębuszkiem nerwów. Nie mogła ich z siebie wydusić, siedziały zbyt głęboko. Miała tylko nadzieję, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy poczuje się wolna, kiedy nawet deszcz będzie jej dawał niesamowitą satysfakcję i uśmiech na twarzy, marzyła o tym, żeby w końcu poczuć się spokojną, normalną i uśmiechniętą dziewczyną - taką zupełnie zwyczajnie zwyczajną.
|