(...) Kochałem ją. Nie tylko kochałem, ale i wybrałem. Starałem się powtarzać sobie, że wtedy, gdy ją wybierałem, o niczym, co zrobiła, nie wiedziałem. Próbowałem więc osiągnąć stan tej samej niewinności, z jaką dzieci kochają swoich rodziców. Ale miłość do rodziców jest jedyną miłością, za którą człowiek nie odpowiada. (...) Skąd jednak brał się u nich ów bezczelny brak samokrytyki, z którym tak często się spotykałem? Jak można było odczuwać winę i wstyd i jednocześnie być bezkrytycznym wobec samego siebie? Czy odwracanie się od rodziców było tylko retoryką, szumem, hałasem, które miały zagłuszyć fakt, że wraz z miłością do matki i ojca człowiek nieodwołalnie wikła się w ich winy? (...) "Lektor" Bernhard Schlink.
|