Któregoś dnia zima zapukała do jej drzwi.
Nie wpuściła jej. Tego dnia miała dość jej wiecznie
skostniałych z zimna dłoni i drżącej skóry.
Wystarczył jej efekt motyla po ruchu jego rzęs.
Huragany i burze śnieżne szalały odbijając się o ściany
ich świata. Gdzieś była ona i gdzieś jej nie było.
Nie potrzebowała zimy. Oni jej nie potrzebowali..
Bo on miał ją, a ona była jak lód.
|