On ideałem? Daleko mu było do tego miana. Był bałaganiarzem, krzyczał bez powodu, zawsze zabierał kołdrę, palił papierosy w salonie, nie umiał dobrze zagotować nawet wody na kawę i potrafił spać w sobotę do trzynastej i wstawać od razu na obiad, by znów po marudzić, że coś przesoliłam. Ja jednak zaakceptowałam go w pełni, z czasem całkowicie przestały przeszkadzać mi jego dziwne zachowania. Po pewnym czasie po prostu zaczęliśmy spać z osobnymi kołdrami, mniej soliłam obiad, a kawę robiłam sobie sama. Żyliśmy razem i uzupełnialiśmy się, bo przecież na tym polega miłość.
|