Płacząc, zatopiłam się w jego uścisku. Odgarnęłam włosy z twarzy zakrwawionymi rękoma. Słyszałam słowa pocieszenia, ale to nie to samo. Spojrzałam na tor. Sprzęt podzielony na parę części. Karetka właśnie wyjeżdżała. Nie spieszyła się nigdzie, było już za późno. Za późno by zwrócić Ci życie. Weszłam na tor, czując na sobie wzrok przyjaciela. Wiedział, że chciałam tam wejść ponownie, ale sama. Klęknęłam tam, gdzie przed chwilą leżałeś. Czułam tym razem na sobie wzrok wszystkich. Położyłam się na torze, myśląc, że wtulam się w Ciebie. Rozpłakałam się ponownie. Zostały ślady Twojej krwi. Dotykałam to, zanosząc się szlochem. Leżałam tak chwilę, gdy jeden z Twoich kolegów wziął mnie na ręce. 'On zawsze będzie w naszych sercach, rozumiesz? On nie umarł. Nie dla nas. On będzie żył tam głęboko. I na pewno chce, żebyś była szczęśliwa. Kocha Cię. Wszyscy Cię kochamy i nie chcemy Twojego cierpienia. Wiem, że to boli. Ale przestanie. A On ciągle będzie żył w naszych sercach. Na zawsze.'
|