Kocham a jednocześnie nienawidzę, kiedy po ciężkim dniu pora zamknąć oczy, wyciszyć swoje zmysły i wkroczyć w odległą otchłań snów. W jednej chwili zapominam o wszystkich nurtujących sprawach. Wszystkie nierealne rzeczy spełniają się w jednej chwili. Nie raz chodziłam po chmurach, poznawałam swoich idolów i całowałam się z wymarzonym ideałem chłopaka. Było cudownie. Najgorszy jest fakt, iż nie masz w tym czasie świadomości, że to tylko sen. To tylko chwila spontaniczności i wytworzenie twoich własnych myśli. Potem budzę się. Jestem nieszczęśliwa i wściekła, że tak na prawdę nigdy mnie to nie spotka. Uświadamiam sobie, że sen psuje mi jednak humor szczególnie, gdy śni mi się coś wymarzonego. Non stop myślę o tym, co spotkało mnie w innej otchłani życia. Jestem jednak rozczarowana. Tak to już bywa. Mając wybór między życiem a snem i tak wybrałabym sen. Istnieje większa możliwość rozczarowań, która przy tak wielkiej ilości spełniania marzeń staje się nieważna.
|