`5 marca 2011 - jadąc samochodem zapatrzylam sie przez okno. bylo ciemno, na niebie gwiazdy, ksiezyc. zaciskajac zeby staralam sie nie plakac..jednak lzy same naplywaly mi do oczu. pierwsza - zaczela splywac po policzku tak szybko...nie zorientowalam sie nawet kiedy wystartowala... druga - ta jednak leciala powoli. sunela po moim policzku z taka gracją, że nie potrafiłam się opanować. za tymi dwiema wyleciały kolejne. trzecia, czwarta... "cholera" - pomyslalam. bylam na siebie zla. tyle razy juz sobie wmawialam, ze nie wolno mi plakac. "ogarnij sie idiotko!" - podziałało...zacisnęłam mocniej zęby, otarłam policzki bardzo szybko i delikatnie żeby nie wzbudzić podejrzeń taty... zamknęłam oczy i wyobrazilam sobie Ciebie...wszystkie lzy powrocily wtedy na nowo, ale w glowie, pelnej literek, ktore skladaly się w Twoje imię... i o.
|