wznosiła toast za marzenia. mankament był taki, że każdy musiała powiedzieć największe własne na głos. to była jej kolej. spojrzała na nie. wyczekujące miny, kieliszki w dłoniach, szklanki obok. - ja nie mam marzenia. ani jednego... - powiedziała cicho, ze łzami stojącymi w oczach. nie miała, bała się marzyć. bolała świadomość, że nic się nie spełni, bo zwyczajnie nie ma siły o to walczyć. / smacker_
|