siedziała na szpitalnym korytarzu, była cała rozstrzęsiona, w każdej chwili z gabinetu mógł wyjść lekarz wypowiedzieć słowa których najbardziej bała się usłyszeć i zrujnować całe jej życie, odebrać jej jego sens. Po chwili z gabinetu wychodzi lekarz, za nim on. - Wszystko dobrze kochanie? więc nic Ci nie jest? Był wesoły, uśmiechnięty jak zawsze, nic nie wskazywało, na to że jest chory. - Chodź, kochanie - powiedział. Kiedy wrócili do domu kazał jej usiąść, a sam klęknął przed nią. - Badania są pozytywne, jestem chory. Musisz mi teraz coś obiecać, obiecaj mi, że dasz sobie radę, że ułożysz sobie życie beze mnie. Odejdę szczęśliwy tylko wtedy, jeśli mi to obiecasz. - Obiecam Ci to, jeśli dasz mi po sobie pamiątkę, aby coś mi po Tobie pozostało, abym miała jakiś dowód na to, że byłeś, że dażyłeś mnie tak ogromnym uczuciem. Zgodził się. Spędzili razem upojną noc, choć oboje wiedzieli, że jest ona ostatnia. Umarł, po 9 miesiącach otrzymała swoją pamiątkę, jego dziecko, ich dziecko./brokenh
|