Gdy gadam z koleżanką, która jest w podobnej sytuacji, co niegdyś ja, widzę w niej siebie. Te drżące ręce, smutna twarz, smętne oczy. Odwracanie wzroku, gdy przechodzi obok niego. Łzy w oczach, gdy widzi ich razem. Uśmiechanie się na wspomnienia z nim. Zatykanie uszu, kiedy ktoś mówi o nim. Łapanie mnie za rękę, kiedy dotknie ją niby przypadkiem. Ehe, zna się to. Wtedy automatycznie ją opamiętuję, przytulam, czy pocieszam miłym słowem, bo wiem, że tego potrzebuje. Sama potrzebowałam. Ale wtedy nikt mi tego nie dał. Sama musiałam sobie z tym poradzić.
|