wracałam ze szkoły z kumplami pod pachą. w ręce trzymałam czerwono-krwistą różę, a na twarzy wisiał mi wielki uśmiech. właściwie co chwila śmiałam się sama nie wiedząc z czego. kiedy wyszliśmy zza sklepu parę metrów przed szedł on. chłopak, o którym marzyłam jakiś rok temu. dla którego byłam gotowa wskoczyć w ogień. na śniadanie, obiad i kolację łykałam swoje słone łzy. nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić.. bolało mnie to. czasem nie mogłam nawet oddychać bo serce tak mocno kuło.. aż w końcu najbliżsi pomogli mi z tym. wyciągnęli mnie z tego kawałka gówna. i dziś kiedy go zobaczyłam to dziwne, ale nie czułam do niego ani jednej kropelki miłości czy sympatii. nic.. przeszłam obok i spojrzałam w jego ognisto-brązowe oczy. uśmiechnął się do mnie i rzucił - siema obracając się za mną. właśnie wtedy przypłynęła do mnie fala uczuć. nienawiść, złość, wściekłość.. miałam ochotę mu wbić nóż w plecy tak jak to on zrobił tyle że w moje małe serce
|