mówisz mi o przyzwyczajaniu się. stwierdzasz, że to głupie, niewłaściwe i do niczego nie prowadzące. silę się na uśmiech, który nie będzie wyglądał nawet minimalnie szczerze, jednak Ty tego nie zauważysz. zmieniasz temat. miłość. opowiadasz mi tym magicznym barytonem jaka to idiotyczna sprawa, jaka, banalna, wymuszona, przereklamowana. przełykam ślinę i kiedy tylko odwracasz wzrok, przecieram końcem rękawa oczy, zmywając ślady łez. śmiejesz się, tuląc mnie do siebie. mierzysz wzrokiem dziękując za to, że jestem Twoją kumpelą, i nigdy nie liczyłam na nic więcej. jasne, widzę, że znasz mnie perfekcyjnie.
|