wrzuciłam na siebie pierwsze lepsze spodnie od dresu, dużą bluzę. zarzuciłam kaptur na głowę, a do ust włożyłam kilka drażetek gumy. wystarczyło, żeby wszystkie te barbie spuszczały wzrok mijając mnie, a na moje pewne 'siema' odpowiadały cichym i niepewnym 'hej' z obawy, że mogę się zaraz na nie rzucić. nie pozoruję zimnej panienki. chodzę tak, bo lubię. a to, że one zarzucają z góry jakiś stereotyp - to nie moja wina. / definicjamiloscii
|