-kazałaś mu odejść. nie mogłaś go kochać
-kochałam go, dlatego kazałam mu odejść
-nie.
-tak. kochałam go, ale miałam zajebiście dużo honoru, wolałam kazać mu wypierdalać niż pozwolić by widział moje łzy.
-opowiedz mi to jeszcze raz
-co tu opowiadać. chciał zabrać mnie ze sobą, ja chciałam mieć go tylko dla siebie. krzyczałam żeby sobie poszedł razem z tymi blondynami, żeby nie wracał. krzyczałam że go wcale nie potrzebuję
-a potem?
-a potem płakałam. bo przecież każde to słowo nie było prawdziwe
-a on?
-a on. pamiętam dobrze. miał takie wściekłe, zaczerwienione oczy. chwilę stał, tak jakby się wahał. a kiedy odszedł szedł szybkim krokiem, prowadził rower i nie odzywał się do blondyneczek. odwrócił się do mnie dwa razy. a ja wtedy krzyczałam wciąż "nie wracaj!" zawsze tak mówiłam kiedy coś mi się nie podobało. ale tym razem on nie chciał niczego naprawiać.
|