siedzieliśmy w poniedziałkowy dzień w szkole na godzinie wychowawczej.na ostatniej ławce sama,wpatrywałam się w szaro-niebieskie niebo myśląc o tym co między nami wczoraj było.nagle wyrwano mnie z mojego świata pytanie wychowawczyni-"Ania,jeśli miałabyś porównać miłość do jakiejś rzeczy, lub miejsca... co by to było???" uśmiechnęłam się smutno do wychowawczyni i powiedziałam lekkim szeptem:"do zadawania ciosu ostrzem,które przesuwając się w naszym ciele dawałoby dziką i bolesną przyjemność dla ciała jak i naszego umysłu... tak,właśnie tak to sobie wyobrażam miłość w moim życiu..."odpowiedziałam z poważnym wzrokiem.czułam na sobie spojrzenia innych uczniów i pani,którzy zostali zaskoczeni moją odpowiedzią.nie przeszkadzało mi to.zawsze uważali mnie za dziwnie interesującą jednostkę.jestem jednostką,która najlepiej radzi sobie sama.odwróciłam więc głowę do okna by dalej zagłębiać się w nicość umysłu.
|