otwieram drzwi, wchodzę, idę przez korytarz. weszłam do pomieszczenia, w którym siedział. to mógł być ktokolwiek inny, a on kiedy weszłam, oblukał mnie od stóp do głów i powiedział: 'wiedziałem, że to Ty'. sądziłam, że chodziło mu o moje dwunastocentymetrowe szpilki i palnęłam: nie zawsze przecież chodzę w obcasach. on na to, że nie o to chodzi. pytam więc o co. usłyszałam wtedy: 'bo Ty masz taki specyficzny chód' poczułam się zajebiście wyjątkowa. jak nigdy. jakby mi powiedział 'Ty i nikt inny'.
|