nienawidzę wypraw do supermarketów. jest tam tyle rzeczy, że nie wiem na co patrzeć, a jak przechodzę obok stoiska z czekoladkami, to mam ochotę się na nie rzucić, po czym kulturalnie poprawić lodami waniliowymi, obdarować wielkim uśmiechem wszystkich gapiących się na mnie jak na jakąś psychiczną ludzi i wyjść. kocham te zajebiste drzwi. one mnie chyba też bo same się przede mną rozsuwają. czuję endorfiny, które szaleją w moim ciele i głowie. jest ich tak dużo, że nie ma już dla Ciebie miejsca. chwilowo.
|