Przez okres kilku miesięcy tak się znienawidziły, że wyciągnęły ze swoich życiorysów najdotkliwsze przeżycia. Przyjaciółka, a właściwie była przyjaciółka, zaczęła ją wyzywać. Sprawy się ostro pokomplikowały. Jej rodzice chcieli podać na policję to, co ona o niej pisała. Ale ona nie wyraziła zgody. Zbyt wiele ją łączyło z nią. Minął niecały miesiąc. Sprawa ucichła. Ale jedna z nich, chciała wyjaśnić sprawę. Poszła do szkolnego pedagoga. Pokazała sms-y z groźbami. Pani zawołała drugą dziewczynę. W ciągu jednej godziny, wszystko sobie wyjaśniły. Najpiękniejsze było to, że gdy tamta zapytała ją, czy to naprawią zgasło światło. A gdy ta powiedziała tamtej, że mogą spróbować, światło się zaświeciło. Pani i one obie zaczły się śmiać. A pani powiedziała, ze w najbardziej trzymających w napięciu momentach światło gaśnie i świeci się i że to jest jakiś znak. I to jest prawdziwa przyjaźń. Wybaczyć sobie, pomimo tyle bólu.
|