siedziałam na naszej ulubionej ławce na końcu parku i paliłam papierosa za papierosem rozpamiętując przeszłość. mimo iż siedząc w tym miejscu, a przed oczyma przelatywały mi wszystkie nasze wspólne chwile nie uroniłam ani jednej łzy, choć było mi cholernie smutno. słyszałam coraz głośniejsze kroki, ale wpatrywanie się w betonową ścieżką wydało mi się na tyle interesujące, że nie miałam chęci spojrzeć kto idzie. nagle poczułam dłonie zasłaniające mi oczy i czuły pocałunek w usta. wiedziałam, że to ty, czułam zapach twoich perfum. serce mi przyspieszyło, a łzy zaczęły same płynąć. wtedy zdjąłeś dłonie z moich oczu, otarłeś łzy i obiecałeś, że nigdy więcej nie doprowadzisz mnie do takiego stanu. jak głupia uwierzyłam. / siimple
|