Zbyt często tracę nad sobą panowanie, puszczają mi nerwy i wyżywam się, a potem mam okrutne wyrzuty sumienia, zżerające mnie po trochu jak robaki portret Doriana Graya.
Stąpam po cholernie niepewnym gruncie, muszę podejmować jakieś decyzje i czekać. Nie lubię czekać. Czekanie jest zbyt bierne; ja wolę działać. O ile mi się chce.
Dlaczego się umawiam, zamiast się zająć tym, co muszę zrobić?
Próbuję kogoś przekonać, żeby miał większy dystans, podczas gdy mój jest równy 0,2.
Potrzebuję na chwilę się "zniemoralnić", proszę. // FatalnaLaurka
|