pamiętam kiedy pozwalałam Ci się niszczyć. krzyczałeś mi codziennie prosto do ucha że jestem nic nie warta, że jestem tchórzem i szmatą. bolało.. ale przecież kochałam Cię. potrzebowałam Twoich ramion, które co prawda nie były bezpieczne, ale były przecież całym moim światem.. w końcu powiedziałam - dość! szliśmy akurat przez park obok Twoich kumpli. wyszłam na pobliska ławkę i zaczęłam krzyczeć. - że jesteś zwykłym pieprzonym idiotą. i że to Ty jesteś skurwielem i chujem pozbawionym uczuć. dałam Ci w twarz i wrzasnęłam - to koniec. i kto tu jest tchórzem kocie? - dodałam rozkosznie i zaczęłam biec jakąś nieznaną mi uliczką. serce krwawiło z bólu. nie wiedziałam co myśleć.. słyszałam Cię. słyszałam jak biegniesz za mną. nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa.. łzy po woli napływały do oczu. aż w końcu z mokrymi policzkami upadłam na drogę. całkiem słaba i trzęsąca się z zimna.. /happylove
|