Nigdy nie byłam szczególnie wierząca. Gdy wylądował w szpitalu, a jego stan był krytyczny, wiedziałam, że nie jestem w stanie być obok niego, bo musiałabym przejechać pół Polski, by znaleźć się przy nim. Zwróciłam się do Boga. Prosiłam go przez łzy, by nie zabierał mu życia. By dał mu szansę, wiedziałam, że on nie chce umierać. Możliwe, że 'wymodliłam' mu wtedy życie, zupełnie nieświadomie, że za kilka miesięcy celowo je sobie odbierze.
|