-sobota, wypadałoby posprzątać- pomyślała zwlekając się z łóżka, gdy jej rodzice jeszcze spali. postanowiła sobie, że totalnie wyczyści swój pokój. wyrzuciła wszystkie drobiazgi, które wzbudzały ambiwalentne uczucia. okna szorowała pół godziny, bo mimo tego, że myła je dwa tygodnie temu, wciąż były na nich ślady śnieżek, którymi w nie rzucał. dokładnie wytrzepała kudłaty dywan, na którym wciąż można było natrafić na maleńkie kawałki wazonu, którym rzuciła o podłogę w akcje totalnej bezsilności. nie myślała o nim, dawno nie ma już jego numeru w telefonie i na komunikatorze, ale gdy wróciła do domu i weszła do swojego pokoju wiedziała, że musi zrobić z tym porządek, bo skoro jej serce uporało się z tym całym burdelem, który jej zafundował, to nie mogła pozwolić na to, by jakieś ledwo widoczne ślady na oknach mogły przywołać choć jedno dobre wspomnienie o nim. -w mojej świadomości jesteś zakodowany jako największy skurwysyn, jakiego w życiu spotkałam- pomyślała- i tak zostanie / breatheme
|