chciała wrócić do dni, kiedy wybiegała z klatki, a znajome dzieciaki czekały na nią na dole z kijem do palanta. całymi dniami biegała z nimi po osiedlu, krzycząc 'pobite gary!' sąsiedzi spoglądali czasem przez okno, by czasem żadne z nich nie przywaliło piłeczką tenisową w któreś z aut. a na koniec dnia wszyscy biegli do osiedlowego sklepu, by kupić chipsy z jakimiś śmiesznymi kapslami, czy pokemonami i oranżadę. do domu wracała z poobijanymi długimi i niemiłosiernie chudymi nogami, łokcie miała całe w strupach, ale mimo tego uśmiech nigdy nie schodził z jej młodej twarzy, która nie zaznała jeszcze, co to żal, smutek, cierpienie, zdrada. to były czasy! / breatheme
|