lubię ten stan, kiedy cała roztrzęsiona trzymam w dłoni plastikowy kubek wypełniony po brzegi wódką. kiedy podchodzi do mnie obcy facet, a później wymieniamy się nawzajem śliną. nie lubię budzić się następnego ranka w pustym łóżku, kiedy on leży na podłodze, a głowa pęka mi w szwach. nie lubię, kiedy kucam na podłodze i odpalając papierosa czuję się jak zwykła, bezwartościowa szmata wypruta z jakichkolwiek emocji. właśnie wtedy dochodzi do mnie, że bliskość drugiej osoby przepełniona uczuciem jest dla mnie ważna niczym ta cholerna kawa każdego ranka. ta, która daje mi energię na każdy, nawet najpłytszy i najbardziej wyćwiczony uśmiech w ciągu dnia.
|