Był jak narkotyk. Nie jak amfetamina czy koka. Był jak heroina. Uzależniał maksymalnie. Swoim oddechem, błękitem oczu, silnymi ramionami i zapewnieniami, że kocha. Zupełnie jak w przypadku heroiny - tak było z nim. Gdy odszedł, kompletnie nie umiałam sobie radzić. Powolutku się wypalałam i chodziłam jak narkoman na głodzie, kompletnie nieświadoma tego co się dzieje dookoła mnie. Liczyło się tylko to, by wrócił.
|