Najtrudniejsze były chyba sceny kręcone w Spodku. Kiedy stanąłem przed tłumem statystów, to nogi się pode mną ugięły. Niby na co dzień mam bezpośredni kontakt publicznością, ale jest to publiczność teatralna. Skupiona i cicha. W Spodku byli natomiast fani Dżemu, którzy zachowywali się jak na regularnym koncercie. Były krzyki i gwizdy. Pamiętam, że zamknąłem oczy, chwyciłem mikrofon i pomyślałem sobie: Rysiu pomóż, bo jak coś spieprzę, to oni mnie zabiją. Niezwykle trudna, ze względu na ładunek emocjonalny, była dla mnie także scena monologu w kuchni. Wtedy jeden jedyny raz poprosiłem o pięć minut ciszy na planie. - T.K.
|