Odeszła - tak po prostu. Wstała i odeszła, a łzy grube, niczym amerykański nastoletek, oplatały jej blade policzki. Chcąc siegnąć po chusteczkę uświadomiła sobię, że zostawiła torebkę na ławce - ławce miłości i cierpienia. Postanowiła po nią wrocić, mimo, iż jej serca krzyczało z bólu, gdy widziało tego bawiącego się kobiecymi uczuciami faceta. Gdy obróciła swe oblicze ku drewnianemu miejscu spoczynku, ujrzała jego.... Jego ze szczuplą blondynką, ubraną w różowy gorsecik. Obejmowali się. Podeszła do ławki, szturcheła ją ramieniem i automatycznie nawineła na palce sznurek od torebki. „A któż to?“ - blondynka zwróciła się do chłopaka z ukrytymi pretensjami w duszy.
„Cześć. Ala - kuzynka Pawła...“ - odrzekła posiadaczka torby ze łzami w oczach, za nim ten zdążył otworzyć usta.
„To moze zostaniesz z nami? Poznamy sie blizej?“ - proponowała z uśmiechem na twarzy.
Zraniona dziewczyna pokiwała tylko przecząco głową i odeszła pełna rozczochranych myśli i ogromnym bólem, jaki w sobie nosiła.
|