|
Zawsze mi powtarzał, że dobijające go zło w końcu doprowadzi do śmierci. Nie był ulubieńcem innych , nie był tez żadnym lizusem. Starał się wyluzować, choć nie zawsze mu to wychodziło. Z dziewczynami też miał problem, był zbyt nieśmiały. Ciągle próbował się zmieniać tak , by móc dogodzić innym. Ale każdemu zawsze coś nie pasowało. Starał się, i ja to dostrzegałam. Chciał być taki jak wszyscy. Wmawiałam mu, że nie pasuje do tych typów w kapturach, to nie jest świat dla niego. Kilka dni temu przechodząc przez miasto z daleka ujrzałam go stojącego na moście . W jednej ręce trzymał fajkę , w drugiej wódkę. Krzyczałam żeby zszedł, żeby tego nie robił. Ale nie słuchał. Mówił mi jakie to życie jest okrutne, jak potrafi zranić, zryć serce. Z każdym słowem próbowałam się do niego zbliżyć by wyciągnąć go z tych złudzeń. Nie zdążyłam, stracił równowagę i skoczył, wprost pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Później słyszałam tylko wyjące syreny i płacz matki. Boże, jak to cholernie boli. / yezoo
|